Forum www.slawnaczworka.fora.pl Strona Główna
 
 FAQFAQ   FAQSzukaj   FAQUżytkownicy   FAQGrupy  GalerieGalerie   FAQRejestracja   FAQProfil   FAQZaloguj 
FAQZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   
Wonderful Christmastime

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.slawnaczworka.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
LittleKoala
The Night Before


Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:10, 23 Gru 2010    Temat postu: Wonderful Christmastime

Ku uciesze normalnych użytkowników forum - zero gejostwa.

PART I

-Dziękuję! Dziękuję bardzo raz jeszcze! – Paul wydzierał się jak stare gacie, kiedy wraz z trójką przyjaciół przemierzał kolejne ośnieżone uliczki. Był wieczór, 24 grudnia. Śnieg sypał na ciemnych ulicach, oświetlonych jedynie w niektórych miejscach pojedynczymi latarniami. McCartney pragnął teraz znaleźć się w domu. Sam. Wiedział jednak, że jego życzenie raczej się nie spełni.
-Ależ nie ma za co! – John z największym spokojem odpowiadał na ironiczne teksty Paula.
-Dobra, przestańcie się zachowywać jak dzieci… - zaczął George, który miał już powyżej uszu tej sarkastycznej rozmowy.
-To on się zachowuje jak dziecko! – wrzasnął Paul.
-A ty jak niemowlak! – rzucił John w odpowiedzi.
-Ja? Czy ja ci niszczę randki? –spytał McCartney. – Chciałem tylko spędzić wieczór z dziewczyną! Wychowuję Cię przez cały rok, należy mi się chociaż jeden dzień wolnego! Ty egoisto!
-Jak ty w ogóle możesz myśleć, że ja tego nie zrobiłem dla Ciebie! – bronił się Lennon. – Wkładała Ci język do gardła tek głęboko, że byłbyś się udusił, gdyby nie moja interwencja!
-O mój boże! Nie zdawałem sobie sprawy z tego niebezpieczeństwa! Dziękuję, po stokroć dziękuję! –Paul gotował się ze wściekłości. - Jak ty nas w ogóle znalazłeś w tej restauracji?! – spytał w końcu.
-Mam swoje sposoby… - tajemniczo odparł Lennon. W istocie zajęło mu trochę czasu zlokalizowanie miejsca, w którym Paul spędzał ten szczególny wieczór.
-Dobra, było, minęło. Pogódźcie się, jest Wigilia! – zaproponował Ringo. Lennon spojrzał na niego z pogardą.
-Ktoś tam coś mówił na dole? – spytał. Ringo zrobił najbardziej obrażoną minę na jaką było go stać i szedł dalej w milczeniu. George natomiast znalazł sobie zajęcie polegające na jedzeniu płatków śniegu. Dreptał za przyjaciółmi z wywieszonym językiem próbując złapać chociaż jedną białą drobinkę.
-O matko, masz problem, bo nie zdążyłeś się dobrać do jej majtek w różowe groszki? – zaczepnie spytał Lennon.
-Jeszcze jeden taki tekst, to ci zrobię z twarzy różowe groszki. – odparł Paul.
W tym momencie George wybuchnął śmiechem.
-Z ciebie to jest wredna wesza. – stwierdził John.
-Wesz, John, wesz! Nie mów „wesza” to takie prostackie. – momentalnie poprawił go McCartney.
-JESTEM PROSTAKIEM I BEDE MÓWIŁ JAK CHCEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE…
Po około pięciu sekundach ogłuszającego wrzasku Lennona Ringo ulepił śnieżną kulkę i wsadził ją w szeroko otwarte usta przyjaciela. Lennon najpierw przestał oddychać, potem zaczął, ale z dwukrotnie większą szybkością niż zwykle, aż w końcu wypluł resztki śniegu i rzucił się na Starra. Powalił go na ziemię i zaczął smarować białym puchem całą twarz perkusisty. Ringo zrewanżował się natychmiast i po chwili śnieżną maseczkę miał na twarzy John. Miotali się jak nienormalni, a George i Paul obserwowali całą scenę rzucając co jakiś czas okrzyki w stylu: ,,Załatw go!”, albo ,,Dowal mu!”. Podczas tego dopingowania Paulowi przeszło uczucie nienawiści jaką jeszcze chwilę temu pałał do Lennona, który w końcu wstał i zaczął otrzepywać się z przylepionego dosłownie do każdego skrawka jego ubrania śniegu. Ringo jednak nie dał za wygraną i popchnął przyjaciela tak, że poleciał wprost na McCartneya, który oczywiście uznał, że sam Johnny zrobił to celowo i postanowił się zrewanżować. Lewy sierpowy Paula był silniejszy niż można by się było spodziewać i ułamek sekundy później Lennon leżał na ziemi ponownie.
-Odbiło Ci?! – wrzasnął.
-Sam zacząłeś!
-Ja? Ty debilu, Ringo mnie popchnął!
-Sam jesteś debil! – warknął Paul. John już miał wstawać z zimnego chodnika, jednak spytał dla pewności:
-Mogę już bezpiecznie wstać, czy może jeszcze ktoś jeszcze zamierza mnie dzisiaj pobić?
-Wstawaj, zimno mi, chodźmy już do Paula. – popędził go George.
-Z restauracji do mojego domu jest półtorej godziny drogi. Po jaką jasną Anielkę idziecie ze mną, skoro każdy z was mieszka bliżej? – spytał McCartney. – Aha, John, tak żebyś potem nie mówił, że cię nie uprzedzałem, gdybym jeszcze kiedyś miał dziewczynę, nie wolno Ci się do niej odzywać, zbliżać na więcej niż 3 metry, patrzeć na nią, dotykać jej, wąchać i w ogóle cokolwiek by ci nie przyszło do głowy masz jej tego nie robić. – dodał po chwili.
-Jasne, bo ja jestem znany głównie z obwąchiwania kobiet. – syknął Lennon. Paul już się nie odzywał, tylko szedł dalej ze spuszczoną głową. Kiedy całą czwórka przechodziła obok latarni jej światło padło na twarz McCartneya, której wyraz był tak zbolały, że Lennonowi zwyczajnie zrobiło się głupio. Szturchnął lekko przyjaciela, a kiedy ten spojrzał na niego skinął głową w sposób mówiący mniej więcej: ,,Przepraszam Cie za ten wyskok, ale nie powiem tego na głos, bo nie chcę, żeby George i Ringo słyszeli.” Paul posłał mu pełen wyrozumiałości uśmiech. Chwilę później dotarli do domu McCartneya, gdzie zjedli świąteczną kolację. Chłopcy po pochłonięciu wszystkich dwunastu dań, to jest, czekoladowych chrupek, budyniu malinowego, słonych paluszków, ciasteczek z rodzynkami, lodów z bitą śmietaną, pasztecików z mięsem, sezamków, batoników z karmelem, landrynek, koreczków, bez i oczywiście misiów-żelków (nie koniecznie w tej kolejności) poszli spać. Ale ani Paul śpiący smacznie na dywanie, ani chrapiący obok choinki Ringo, ani śniący na kanapie John i George nie wiedzieli, ze to jeszcze nie koniec ich wigilijnych przygód.

CIĄG DALSZY OCZYWIŚCIE NASTĄPI...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżoniara
Dance Tonight


Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1213
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:54, 23 Gru 2010    Temat postu:

Ale się świątecznie zrobiło. :P
Fajnie, fajnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LittleKoala
The Night Before


Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:02, 25 Gru 2010    Temat postu:

PART II

-Nie dysz na mnie! – krzyk obudził wszystkich śpiących smacznie w pokoju.
-John, znowu Ci się coś śni?! – George miał już tego dnia powyżej uszu wariactw Lennona. Po ciemku próbował wokół łóżka wymacać coś, czym mógłby trafić w przyjaciela.
-Nie śni, coś na mnie dyszy! – zaczął tłumaczyć się John.
-Głupoty gadasz! – skwitował to Harrison.
-Nie! Czuję to… Czekaj… To nie Paul… I nie George… RINGO ODWAL SIĘ! – wrzasnął w końcu John.
-Ty się odwal, obudziłeś mnie! – Ringo za wszelką cenę próbował zasnąć, ale John nie ułatwiał mu zadania.
-No ale cholera, coś na mnie dyszy… a przynajmniej chwilę temu dyszało! – twierdził w dalszym ciągu.
-Zamknij jadaczkę John! Ludzie próbują spać! – Starrowi już puszczały nerwy.
-Nie, TY próbujesz spać! – John nawet będąc na-wpół przytomnym potrafił zdobyć się na złośliwość.
-Cicho tam! – usłyszeli nagle.
-O, Paulie nam się zdenerwował… - John zaczął się nakręcać.
-Jestem zmęczony, mam dosyć twoich wygłupów! – uciął mu Paul.
-Kiedy naprawdę… - bronił się John.
-ŚPIJ! – rozkazał McCartney.
-Ale…
-I TO JUŻ! – ryknął Paul. Zapadła cisza. Ale nie na długo, bo kilkadziesiąt minut później alarm podniósł następny Beatles:
-Łaaaaa! ZDEJMIJCIE TO ZE MNIE!
-Ringo, teraz tobie odwaliło?! – George był wściekły.
-John, wiem, że to ty! Nie można tak ludzi bezkarnie po ciemku obwąchiwać! – stwierdził Ringo.
-Johnny przestań go… napastować nosem! – pouczył Lennona Harrison.
-Mwahahaaa!!! Ringo, dobiorę Ci się do majtek! – wrzasnął John w odpowiedzi.
-John, znowu wziąłeś nie te tabletki co trzeba? – spytał go Ringo.
-Żartuję, przecież leżę grzecznie pod swoją kołderką… - powiedział Lennon.
-Paul! To ty!!!
-JESZCZE RAZ MNIE KTOŚ OBUDZI TO GO ZATŁUKĘ GITARĄ!!!! – Paul rozglądał się po ciemku. Nic nie widział, co denerwowało go jeszcze bardziej.
-Szkoda gitary. – stwierdził John. Ringo był skołowany, ktoś chwilę temu go obwąchiwał, a skoro John i Paul leżeli w łóżkach, to mógł to być tylko…
-GEORGE! TRZYMAJ NOZDRZA Z DALEKA ODE MNIE!
-Ja i moje nozdrza śpimy, zostaw nas łaskawie w spokoju. - grzecznie odparł George.
-ALE MNIE KTOŚ OBWĄCHIWAŁ, TYLKO NIE WIEM KTO… - zaczął znów Ringo.
-Moja babcia.
-Cicho John! – rzucił Paul.
-JEEEEEEEEESTEEEEEEEEEEEM CIIIIICHOOOOOOOO!!!!!!! – John zaczął wrzeszczeć jakby go obdzierano ze skóry i posypywano solą. Trwało to około minuty, potem zarobił od kogoś poduszką i wszyscy poszli spać. I spali tak… całe półtorej godziny… Aż do chwili kiedy George stwierdził:
-Bleee! Mam mokro w łóżku!
-George, tym się człowiek raczej nie powinien chwalić… - powiedział John.
-Nie w tym sensie… Całą poduszkę mam zaślinioną! – chłopiec był zupełnie zniesmaczony.
-To też nie jest wyczyn godny podziwu. – dodał Ringo.
-Ale to nie ja! – zaczął George.
-Każdy tak mówi!
-ALE WŁOSY MAM TEŻ ZAŚLINIONE! TO NIE JEST MOŻLIWE ŻEBYM SAM TO SOBIE ZROBIŁ!
-Więc to byli kosmici. – stwierdził John.
-Jasne, bo oni nie mają co robić tylko latać po świecie i ludzi ślinić! – odparł Harrison.
-A żebyś wiedział. – Lennon obstawał przy swoim.
-Tak, Johnny na kosmitach zna się świetnie, w końcu sam jest nie z tej planety. – skwitował to Starr.
-Ringo… weź się… weź. – Lennonowi trudno było wymyślić jakąś nową uszczypliwość, zmęczenie powoli dawało mu się we znaki.
- Blask mądrości twych złotych myśli porusza mnie do głębi. – rzucił Paul w jego kierunku.
-I bardzo dobrze, jak już taki poruszony jesteś to idź i wystrasz to co mi obśliniło poduszkę. – George naprawdę zaczynał się bać.
-Sam ją obśliniłeś…
-WCALE ŻE NIE!
-Właśnie że tak!
-WCALE ŻE NIE!
-Właśnie że tak!
-WCALE ŻE NIE!
-Świetnie, więc życzę Ci ,niech Cię zjedzą te zaślinione ufoludki, przynajmniej będę się mógł wyspać. –stwierdził Paul. George dał za wygraną. I znów poszli spać… Tym razem na ok. godzinę.
-AŁAAAAAA! NIE GRYŹ! - w ciemności krzyk Paula wydawał się o wiele bardziej przerażający niż był w rzeczywistości. Ringo naciągnął pościel na głowę w nadziei, że to koszmar senny, który skończy się lada moment. Coś zaszumiało, słychać było jakieś chrobotanie. John zaczął się rozglądać. Nie widział zupełnie nic.
-Zabieraj się stąd! – usłyszał po chwili.
-Paul, to było do mnie? – spytał George zdziwiony.
-Hej! Zostaw mnie! Hahaha!
-Więc wszystko jasne. –stwierdził John – Paulowi odbiło do reszty… Hmm… – dodał po chwili – nie sądziłem, że nastąpi to tak szybko.
-Nie! – McCartney nadal nie mógł opanować śmiechu – Włączcie światło… To się dowiecie o co mi chodzi!
John przywalił w kilka mebli zanim w końcu dotarł do włącznika światła. Kiedy blask żarówki wypełnił pokój wszyscy ujrzeli Paula drapiącego za uchem sporych rozmiarów psa. Ringo, który wyjrzał zza kołdry wrzasnął z przerażenia:
-Boże, co to jest?!
-Pies. – stwierdził błyskotliwie George.
-Ale co on tu robi?
-Stoi. – Lennon też wykazał się dozą inteligencji.
-Hej, to on mnie obwąchiwał! – w końcu zrozumiał Starr.
-Dokładniej… ONA. – poprawił go Paul – najwidoczniej zapomniałem wspomnieć… to jest Martha.
-Aaa… to już kapuję… - powiedział John – nie masz powodzenia u kobiet, więc przerzuciłeś się na inny gatunek…
-Bardzo śmieszne… - z kwaśną miną odparł McCartney. – No, kiedy w końcu wyjaśniła się tajemnica, proszę, czy możemy już iść spać?
Ale przyjaciele już go nie słuchali. Wyczerpani nocnymi wrażeniami leżeli jak kłody nie zwracając nawet uwagi na wszędobylską Marthę. George i Ringo spali, John jeszcze coś mamrotał pod nosem. Paul postanowił więc wyprowadzić Marthę z pokoju, by uniknąć ponownego zamieszania. Zszedł z nią na dół, gdzie nalał jej wody do miski, a następnie wrócił do łóżka uprzednio zamykając drzwi pokoju, żeby psisko więcej ich nie budziło. Tymczasem Martha zdziwiona zainteresowaniem jakim obdarzali ją wszyscy wokół postanowiła nie włóczyć się już po domu i wdrapać się na kanapę, gdzie ułożywszy się wygodnie zapadła w głęboki sen. A śnieg za oknami padał i padał i padał… i padał dalej…

PART III
George Harrison otworzył leniwie jedno oko po czym przeciągając się ziewnął głośno. Nie obudziło to jednak Paula i Ringo śpiących smacznie na swoich miejscach. George rozejrzał się po pokoju. Nigdzie nie dostrzegł Johna z czego wywnioskował że i on już się obudził. Harrison wyszedł na korytarz w poszukiwaniu przyjaciela. Zszedł po schodach do salonu, gdzie zastał Johna klęczącego na podłodze
-I ślubuję ci miłość… - Lennon świdrował wzrokiem Marthę siedzącą tuż obok choinki. To znaczy… świdrowałby, gdyby nie ten drobny fakt, że owczarki staroangielskie mają na oczach wiecznie zasłaniającą im widok grzywkę. Psisko dyszało więc zastanawiając się kiedy u licha ten szalony chłopak da jej spokój. John jednak nie odpuszczał i kontynuował tym razem wlepiając wzrok w gazetę, którą trzymał w ręku.
-… wierność… - znów spojrzał na Marthę - …i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci.
-Od tej chwili ogłaszam was mężem i żoną, John, możesz pocałować pannę młodą. – uśmiechnięty od ucha do ucha George dokończył słowa ceremonii.
-No co, nudzi mi się... – zaczął tłumaczyć się Lennon, po czym wstał z podłogi i podszedł do przenośnego radia stojącego na półce. Włączył je i próbował przez chwilę wychwycić jakąś stację. Wraz z Georgem słuchali Boba Dylana, potem Lulu i jeszcze paru innych wykonawców (w tym oczywiście i Beatlesów). W pewnym momencie głos spikerki obwieścił wiadomości. John zabrał radio i udał się do kuchni, gdzie zaczął penetrować szafki w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Chwilę potem dołączył do niego George. Po kilku minutach John w jednej z szuflad odkrył złoże batoników i uznając je za przyzwoite śniadanie zaczął się nimi opychać. George poszedł w jego ślady. Właśnie kończył zjadać trzeciego czekoladowego batonika z karmelowym nadzieniem kiedy z radia dobiegła go informacja:
-...drogi w prawie całej Wielkiej Brytanii są nieprzejezdne. Chyba nigdy w historii nie zdarzyła się taka śnieżyca. W ciągu jednej nocy połowa linii telefonicznych została zerwana, a meteorolodzy nie przewidują znacznej poprawy w ciągu najbliższego tygodnia…
John wyjrzał przez okno. Wszystko było białe. Oczy Lennona zrobiły się wielkie jak talerze.
-O DO JASNEJ CHOLERY! – ryknął zapluwając szybę batonikiem. George wybiegł na dwór. Śnieg sięgał mu do kolan.
-Matko boska ! Co to ma być? – spytał zdziwiony.
-Zima. – odparł John podchodząc do niego. – Prawdziwa zima... – W jego głowie zrodził się szatański plan. Zabrał dwie garści śniegu i pobiegł na górę. Najpierw obrał za cel Paula. Zamachnął się i…
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! COOOO SIĘĘĘĘ DZIEEEEJEEEE?! – McCartney poderwał się na równe nogi i zaczął strzepywać z siebie śnieg skacząc przy tym po całym pokoju jakby właśnie był w trakcie wykonywania jakiegoś indiańskiego tańca. John podszedł do Ringo lekko zdezorientowanego wrzaskami przyjaciela i wysmarował śniegiem całą jego twarz.
-ŁAAAAAAAAAAAAA!!! JOHNNY!!!!! ZABIJĘ!!!!!
Lennon z szerokim uśmiechem przyglądał się swemu dziełu. George obserwował scenkę z bezpiecznej odległości.
-DO RESZTY ZGŁUPIAŁEŚ?! – ryknął Paul w kierunku Johna.
-AAAARGH!!! – z bojowym okrzykiem Starr rzucił się za Lennonem, który już wybiegał z pokoju. Obydwoje zbiegli ze schodów wprost do salonu. Ringo wziął jedną z książek stojących na sporych rozmiarów regale i cisnął nią w Johna. Chybił. Książka przeleciała przez pokój i trafiła w wazon z kwiatkami, który z brzękiem rozsypał się na kilkaset kawałeczków.
-Ringo, mógłbyś zabić Johna na dworze? Wtedy dom mniej ucierpi. – poprosił Paul.
-Się robi. – Ringo złapał Lennona i wyrzucił go przez drzwi na dwór, gdzie rzuciwszy się na niego miał zamiar przystąpić do okładania pięściami. Nagle jednak na olbrzymi nos perkusisty spadło coś zimnego. Dopiero wtedy Starr rozejrzał się dookoła i otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.
-Co jest grane? –spytał zupełnie zdezorientowany.
-Gdzie my jesteśmy?! – Paul, stanąwszy w drzwiach, zaczął przyglądać się krajobrazowi bardziej pasującemu do Alp niż do Anglii. Białe było dosłownie wszystko, a warstwa śniegu miała chyba z pół metra.
-No właśnie miałem wam zamiar wytłumaczyć…- zaczął Lennon wciąż leżący na ziemi-… że nas zasypało doszczętnie.
-Telefony nie działają. Sprawdzałem. Prąd też wysiadł. – poinformował wszystkich George. – Dobrze, że radio jest na baterie… - dodał po chwili. Jak się okazało wkrótce, baterie nie starczyły na dłużej niż kwadrans i chłopcy zostali sami, zupełnie odcięci od świata. Przez długi czas wałęsali się po domu w poszukiwaniu jakiegoś konkretnego zajęcia lub weny na nowy przebój. John zamiast tego znalazł czekoladę z nadzieniem marcepanowym, którą zamierzał skonsumować perfidne, na oczach Paula. A niech mu zazdrości. Usiadł w salonie obok przyjaciela i odpakował tabliczkę.
-John… - zaczął McCartney. – Czy to może jest marcepanowa czekolada, która leżała na stole w kuchni?
-Nie zaprzeczam.
-Więc mam nadzieję, że nie zamierzasz tego zjeść…
-Dla twojej informacji, a i owszem. – Johnny uśmiechnął się złośliwie.
-Dla twojego dobra, lepiej mi to oddaj… - powiedział Paul i przysunął się do Lennona wyciągając rękę po czekoladę.
- Nie, tym razem się nie opchasz, zjem sam! –odparł tamten.
-Daj.
-Nie.
-Daj!
-NIE!
-Ja nie żartuję, dawaj to! – wrzasnął Macca i rzucił się na Johna. Ten już jednak wpakowywał połowę tabliczki do ust. W tym momencie do salonu wszedł Ringo.
-Paul, co ty mu robisz? – spytał patrząc na przyjaciół szamoczących się na kanapie.
-On tego nie może zjeść! – wyjaśnił Paul.
-Za późno! – Lennon włożył do ust ostatni kawałek czekolady. – Mmmm… Była pyszna!
-I przeterminowana o dwa lata też była… - dodał McCartney.
-CO? – John spojrzał na opakowanie. Rzeczywiście. Z największą pretensją w głosie na jaką było go stać spytał:
-Czemu mi nie powiedziałeś?
-Przecież próbowałem. Nie zwalisz tego na mnie. To nie jest moja wina, że byłeś na tyle głupi, żeby nie sprawdzić daty ważności!
-O przepraszam, faktycznie powinienem był się domyślić, że jesteś na tyle skąpy…
-Ja wcale nie jestem skąpy! – przerwał Macca.
-Nie, w ogóle! – odparł z sarkazmem John. – Najhojniejszy człowiek świata! No leć, biedne dzieci tylko czekają na twoje stare słodycze!
-Chryste, to jest pojedyncza sytuacja… - McCartney nie widział w całej sytuacji nic strasznego.
-Kto to wie? Boże… - Johna olśniło. - Ty mnie pewnie trujesz regural… - z nerwów Lennonowi zaczął się plątać język. Spróbował jeszcze raz: - ragur… -i jeszcze: regal… OD DAWNA MNIE TRUJESZ TY ŚWINIO JEDNA! – po czym wyszedł zostawiając zdezorientowanego Paula w towarzystwie Ringo. Chwilę później dołączył do nich George.
-Czemu John zamknął się w toalecie? – spytał.
-Musi się… eee… wywnętrzyć. – Ringo nie mógł powstrzymać uśmiechu.
-W sensie: zjadł starą czekoladę i teraz próbuje się z nią rozstać. – wyjaśnił Paul.
-Aha… - odparł George. – Ciekawie się zapowiadają… Te nasze ferie…

Ciąg Dalszy Nastąpi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LittleKoala
The Night Before


Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:27, 26 Gru 2010    Temat postu:

PART IV

-JOOOOOHN! – wrzask, który zatrząsł szybami obudził wszystkich obecnych w domu.
-JOOOOHN! –raz jeszcze.
-Ringoooo, czeehooo sieeee dżeeeeesz? - przeciągle ziewając spytał Paul, schodząc po schodach do salonu, gdzie zastał rozwścieczonego przyjaciela.
-JOOOOOOHN! – wrzasnął do niego.
-Nie, ja się nazywam Paul... – zaczął spokojnie tłumaczyć McCartney – A to jest George… - kontynuował pokazując na Harrisona siedzącego na kanapie. Wszyscy, włącznie z Ringo, byli w szlafrokach. –Dlaczego zawsze wypada na mnie?- zaczął się żalić.
-A co ja poradzę, że zasypało pół Anglii i jesteśmy tu kompletnie odcięci od świata? – tłumaczył się George. – Też bym wolał być u siebie i nie nosić nie swoich ubrań.
-Ten, ten, ten… nie ma słów na takich ludzi… - Starr cały się gotował.
-Mhmmm – Paul już zabrał się za miskę świątecznych pierniczków. Pakował do buzi jeden po drugim.
-Żebyś się nie zapchał… - pouczył go George. Paul jednak tylko przytulił do siebie miskę z ciastkami i zajął się dalszym zjadaniem jej zawartości.
-Czy wy wiecie, co zrobił ten kretyn? – spytał Ringo.
-Joooohn? – tym razem George zaczął ziewać.
-A któżby inny? –odparł Ringo. – No więc… budzę się, patrzę przez okno… - w tym momencie rozsunął zasłony. Blask poranka i śniegu, którym pokryta była cała okolica oślepił wszystkich.
-Aaaaaa! Oślepłem!
-Riiingooo! Zgaś to! Zgaś to!
-Paaaaul! Zafajdałeś mnie ciastkami!
Kiedy jednak Paul i George oswoili się ze światłem dziennym zupełnie zdębieli. Za oknem, lekko przysypana śniegiem stała sobie… perkusja Ringo. Paul zachichotał.
-Jak to mówią, nie ma dymu bez Johna.
-Jedz lepiej te ciastka. – skwitował to Starr. McCartney posłuchał jego rady.
-Jak ja go dorwę… - Ringo w samym szlafroku i kapciach z króliczkami wybiegł na dwór w poszukiwaniu Johna. Kiedy drzwi się za nim zamknęły Paul i George wybuchnęli śmiechem.
-Co wam tak wesoło? – do salonu jak gdyby nigdy nic, spokojnym krokiem wszedł John.
-Gratuluję pomysłu. – George wskazał na perkusję. –Kiedy już Ringo Cię zabije… proszę, pozwól mi zatrzymać twoją czapkę. – powiedział.
-Gdzie on jest? – zaniepokoił się Lennon.
-Na dworze. – odparł Paul. John spojrzał na niego, McCartney cały był wysmarowany czekoladą z pierników.
-A to nam się bobasek ubrudził… - stwierdził, naśladując słodki głosik, którego się używa do rozmów z małymi dziećmi. Następnie podszedł do drzwi i zamknął je na klucz. W tym momencie zauważył go Ringo. Podbiegł do drzwi i zaczął szarpać za klamkę. Na próżno. Walił też w szybę. Również nie pomogło. Wrzeszczał, ale w domu nie było go słychać.
-John, jesteś okropny. – stwierdził George.
-Pocałuj to zmienię się w księcia. – usłyszał w odpowiedzi.
-Ble, ohyda, nie zamierzam Cię całować!
- Może sobie pośpiewamy? – spytał John podchodząc do pianina. –
Pada śnieg, pada śnieg dzwonią dzwonki sań
Ringo nam zamarznie, będzie z niego zimny drań…
-Może jeszcze jakieś twórcze myśli? – spytał ironicznie Paul przegryzając kolejnego pierniczka. John zagrał jeszcze raz:
-Pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki sań,
Johnny spędzi wieczór w towarzystwie kilku pań.
-Dzięki, że mi przypomniałeś – z żalem powiedział Paul.
-Oh, daj spokój… - zaczął łagodzić sprawę George.
-Łatwo Ci mówić! To nie ciebie właśnie rzuciła dziewczyna…
-Powinieneś się cieszyć! Ona była szalona… Kompletnie zakręcona jak… jak… - zamyślił się John.
-… jak słoik. – dokończył George.
-Ładne porównanie. – przyznał Lennon.
Zrobiło się okropnie cicho. W okienku w drzwiach nie było widać Ringo. Nagle Paul spytał:
-Tylne wejście też zamknąłeś?
W tym momencie coś huknęło kilka pokojów dalej i znów usłyszeli ten przerażający krzyk:
-JOOOOOOOHN!
Lennon zrobił się blady jak ściana.
-Powiedzcie mu, że uciekłem na Kubę… - po czym zaczął uciekać po schodach na górę. Nagle zatrzymał się i dodał:
-A tak naprawdę będę w Japonii. – i zaczął uciekać dalej. Ułamek sekundy później do salonu wpadł niczym tornado Ringo.
-GDZIE ON JEST?! – ryknął. George popatrzał na Paula, ten zaś ze stoickim spokojem odparł:
-Na górze.
-ZDRAJCA! KABEL! – wszyscy usłyszeli krzyki Johna. Ringo rzucił się na schody.
-Tak Ci się podoba moja perkusja? Zobaczymy czy się będziesz cieszył jak Ci wsadzę pałeczki w... – Starr wbiegł do pokoju, z rządzą mordu wypisaną na twarzy. Kilka książek, jakby ze strachu, wyskoczyło z regału, kiedy trzasnął drzwiami z siłą huraganu. -JOHN! – wrzasnął. Lennon przerażonym wzrokiem spojrzał we wściekłe ślepia przyjaciela. Praktycznie widział iskry sypiące się z jego niebieskich oczu. Policzki przybrały odcień purpury, a nozdrza latały mu jak oszalałe. Rozwścieczony, stał przed Johnem jak byk przed walką, czekający tylko na czerwoną płachtę.
-Ty świnio! Ty perfidna świnio! Nie dasz się człowiekowi wyspać!
-Człowiekowi dam, tobie nie. – odparł John. Ringo szedł w jego kierunku z wyciągniętymi przed siebie rękami. W tym momencie do pokoju wpadli George i Paul.
-No na co czekasz? – spytał McCartney. – Przyłóż mu!
-Nie! – wrzasnął Harrison.
-Co ,,nie”? Johnny sobie zasłużył! – powiedział Paul.
-Zgadzam się… - poparł go Ringo. Zamachnął się i… - … ale z okazji Świąt daruję ci życie. – skończył i opuścił rękę. Lennon odetchnął z ulgą.
-No, dawaj! – Harrison wyciągnął rękę w stronę Paula, który wsadził dłoń do kieszeni i ze skwaśniałą miną wyjął z niej kilka banknotów.
-Więcej się z tobą nie zakładam. – oświadczył.
-Poczekamy, zobaczymy… - odrzekł George nie bardzo wierzący w deklaracje przyjaciela.
-Dobra, to ja bym coś chętnie przegryzł… - zmienił temat Lennon - Masz jeszcze te pierniczki? – spytał McCartneya.
-Nie. –usłyszał w odpowiedzi.
-A masz w ogóle coś do jedzenia?
-Nie.
-A powiesz coś innego niż ,,nie”?
-Nie.
-George, oddaj mu kasę, bo będzie taki naburmuszony przez cały dzień i nie powie mi, gdzie chowa jedzenie!
-TO SOBIE POSZUKAJ… - zaproponował Harrison.
-Szukałem w całej kuchni… nie ma nic zdatnego do spożycia!
W tym momencie przydreptała Martha. Johnowi oczy zaświeciły się na jej widok.
-Paul… - zaczął – …bardzo się do niej zdążyłeś przywiązać?
McCartney popatrzał na niego, a potem na Marthę. Chwilę zastanawiał się o co chodziło Lennonowi. Kiedy w końcu zrozumiał powód pytania wybuchnął:
-NIE DAM CI ZJEŚĆ MOJEGO PSA!!!
-Czemu nie? – najzupełniej poważnie spytał John.
-Bo ona nie jest do jedzenia!
W tym momencie Martha ziewnęła i położyła się na środku pokoju.
-Na psa obronnego też raczej nie wygląda. – stwierdził Ringo.
-Czy wyście do reszty powariowali?!
-Nie, ale zgłodnieli. – przyznał George.
-Ja nic więcej nie mam, ale ostatecznie jest jakieś wyjście…
-Jakie? – spytali równocześnie pozostali.

***

-Kop szybciej! –George ponaglał Ringo, który przebierał rękami jak szalony odgarniając białe zaspy.
-Sam sobie kop! – śnieżna piguła trafiła w McCartneya.
-Ty chciałeś jeść!
-JESTEM GŁODNY! – John powtarzał to już od dobrych piętnastu minut.
-No to kop! – powiedział George uzbrojony w wielką łopatę. – Paul, ile jeszcze do tego sklepu?
-Jeszcze dwie przecznice…
-No to kop, nie gadaj…

KONIEC :)



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LittleKoala dnia Nie 18:28, 26 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżoniara
Dance Tonight


Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1213
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:16, 27 Gru 2010    Temat postu:

O, koniec? Już? :zdziwko:
Eh, trudno..., ale muszę wiedzieć jedno. Dokopią się czy nie? :P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LittleKoala
The Night Before


Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:23, 27 Gru 2010    Temat postu:

Nienasycona jesteś.

A co do zakończenia: Puśćcie wodze fantazji. Ja mam nadzieję , że się dokopią, ale to zależy czego im kto życzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arletta
McCartney's wife :)


Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 2234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Chełmno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:32, 27 Gru 2010    Temat postu:

Dawaj ,,Wonderful Christmas Time 2"

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LittleKoala
The Night Before


Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:44, 27 Gru 2010    Temat postu:

To na przyszły rok

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżoniara
Dance Tonight


Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1213
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:45, 27 Gru 2010    Temat postu:

Proponuję alternatywną wersję na Wielkanoc. ;)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LittleKoala
The Night Before


Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:12, 28 Gru 2010    Temat postu:

Pomyślę nad tym

A tymczasem może coś nowego wymyślę... Mam dużo czasu, niestety


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.slawnaczworka.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin