Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
LittleKoala
The Night Before
Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 0:14, 22 Sie 2010 Temat postu: For no one |
|
|
Wielkie krople deszczu przecinały powietrze tworząc szary, niewyraźny krajobraz. Typowy brytyjski wieczór, który większość ludzi spędzała w domu. George Harrison i John Lennon należeli do tej większości. Lennon leżał właśnie na kanapie. Jego twarz przykrywała gazeta i jedynie wydobywające się spod niej chrapanie zdradzało że chłopiec jeszcze żyje. George, siedzący na fotelu obok, spojrzał na przyjaciela. Z braku jakiegokolwiek sensownego zajęcia postanowił pójść w jego ślady. Rozłożył się możliwie jak najwygodniej w ciasnym foteliku i już przymykał oczy, kiedy nagle wyczuł pod sobą coś twardego. Przedmiotem uwierającym szanowny tyłek George’a okazał się być czarny flamaster. To podsunęło chłopcu bardzo ciekawy pomysł na zabicie nudy. Na palcach podkradł się do drzemiącego smacznie przyjaciela i delikatnie zaczął ściągać mu z twarzy gazetę. Lekko spanikował, gdy papier zaszeleścił. Kiedy jednak twarz Johna była odsłonięta, a gazeta leżała na podłodze, George odkorkował flamastra i przystąpił do wykonywania zamierzonych czynności. Ledwie jednak marker zbliżył się do nosa Lennona, kiedy John mruknął ostrzegawczo:
-Tylko spróbuj, a wsadzę Ci tego pisaka tam, gdzie słońce nie dochodzi.
Harrison momentalnie odskoczył od niego jak oparzony i z powrotem zajął miejsce w fotelu. Chwilę milczenia przerwał huk otwieranych z rozmachem drzwi. Chwilę później do pokoju wszedł Paul. Wyglądał jak coś, co nie zdążyło schować się przed tym angielskim deszczem czającym się na dworze. Mokre włosy kleiły się do równie mokrej twarzy, z której woda kapała na jeszcze bardziej mokre ubranie. Z każdym krokiem McCartney tworzył na podłodze nową kałużę. Chłopiec cały dygotał z zimna. Lennon widząc bałagan jaki się nagle zrobił w pokoju pokiwał głową z dezaprobatą.
-Mlody czlowieku… - zaczął tonem używanym zwykle w stosunku do nich przez jakichś podstarzałych antyfanów. - …zachowujesz się bardzo, ale to bardzo niestosownie…
George również wczuł się w rolę staruszka i po chwili zachrypiał do Johna:
-Ach, ta dzisiejsza mlodzież… -tu Harrison zakaszlał przekonywująco. – Za moich czasów takich delikwentów karalo się batem, żeby popamiętali… Eeeh… Ludzie zbyt laskawie się obchodzą z takimi mlokosami…
Paul jednak nie zwracając uwagi na te wygłupy, minął przyjaciół bez powitania i usiadł w fotelu naprzeciwko nich z miną tak obrażoną, że zaczęli się zastanawiać, czy aby przypadkiem nie zrobili McCartneyowi żadnej przykrości. Obydwoje szybko wykalkulowali, że akurat tego dnia byli dla Paula wręcz niespotykanie mili. Powód jego złości musiał więc być inny.
-Co się stało? – spytał George, chociaż wydawało mu się, że znał odpowiedź na to pytanie.
-Nic. – odparł McCartney siląc się na normalny ton, gniew jednak wzbierał w nim z każdą sekundą.
-Ale co się stało? – Harrison ponowił pytanie.
-No mówię, że nic. – wysyczał Paul przez zaciśnięte zęby.
-Ale widzę, że coś się stało. – George zaczął się poważnie martwić o przyjaciela.
-Nic. – fuknął Macka.
-Dobrze, nie pytam. – wycofał się w końcu Harrison. Znów cisza, którą nieoczekiwanie przerwał Paul.
-Wiecie co się stało? – spytał z pretensją.
-Nie, ale umieramy z ciekawości. – odparł Lennon, chociaż nie zabrzmiał zbyt wiarygodnie, bo mówiąc to ziewnął przeciągle. McCartney jednak zlekceważył go i kontynuował:
-Nie uwierzycie, co mi się przytrafiło…
-Mów. – popędzał go George wpakowując sobie do buzi garść landrynek, których pełna miska stała obok nich na stole.
-Poszedłem do kina z tą dziewczyną, którą…
-Masz rację, niewiarygodne! – wrzasnął John, na co Harrison walnął go w głowę poduszką.
- Skoro nie chcecie wiedzieć, to nic nie powiem. – oświadczył obrażonym tonem Paul.
-Nie, no mów. – powiedział George.
-Ale nie to nie. – żachnął się Macka.
-Dobra, jak się chcesz obrażać, to się obrażaj… - syknął John.
-Skoro nalegacie, to wam powiem… - odparł McCartney. Lennon ukrył głowę w dłoniach. Czasami Paul zachowywał się bardziej dziecinnie niż on sam.
-Więc… Poszedłem do kina z tą rudą dziennikarką, która uczepiła się mnie na wczorajszej konferencji. – zaczął znów opowiadać Macka.
-Myślałem, że się jej boisz. – powiedział George jedząc kolejnego cukierka.
-Okazało się, że jest normalniejsza niż się wydawało na początku. Albo po prostu przy Johnie nauczyłem się większej tolerancji dla upośledzonych emocjonalnie. – zastanowił się Paul.
-Co to miało znaczyć? – oburzył się Lennon.
-Nic, nic… - na twarzy McCartneya dało się zauważyć lekki uśmiech, który jednak znikł w miarę opowiadania dalszych części historii. – Spędziliśmy razem miły wieczór… To znaczy film był beznadziejny, ale ona dobrze całowała…
Harrison i Lennon już wiedzieli jak się skończy ta historia. Kolejny zawód miłosny Paula McCartneya… Choć tym razem było nieco inaczej niż zwykle. Na twarzy chłopca nie pojawiła się ani jedna łza. Albo się pojawiła, ale nie było jej widać, bo całą buzię miał mokrą od deszczu.
- Było świetnie… Ale na koniec stwierdziła, że ,,nie jestem w jej typie”. Tak samo…
-…jak wszystkie poprzednie. – dokończył George. On i John podeszli do fotela i stanęli po obydwu stronach McCartneya.
- Nie rozumiem. – zaczął rozwodzić się Paul. - Sławny to nie jej typ? Inteligentny to nie jej typ? Czarujący to nie jej typ?
-Samolubny to nie jej typ? – zaczął przedrzeźniać go George.
-Ofiara losu to nie jej typ? – zawtórował mu John.
-Bardzo zabawne. – odparł z kwaśną miną McCartney. - Ale ta randka dała mi do myślenia. Moje życie nie jest złe. A mam ochotę się zabić regularnie po każdej randce, bo kolejna dziewczyna uważa, że jestem ,,nie w jej typie”. To kobiety są całym złem tego świata. Więc, kiedy wracałem do domu postanowiłem: Nigdy więcej nie umówię się z żadną z nich.
Po tych słowach John i George popatrzyli się na siebie, a potem jak na komendę odskoczyli przerażeni od fotela.
-Wiesz co, w kwestii randek, to na mnie też raczej nie licz… - poinformował Paula Harrison jedzący już chyba dwudziestą landrynkę tego wieczora.
-Zawsze wiedziałem, że jesteś ciotą. – stwierdził z odrazą Lennon. – To widać na pierwszy rzut oka.
-Co proszę? – spytał McCartney. – Nie jestem…
-Normalny facet nie zachowuje się tak jak ty. – wyjaśnił John.
-To znaczy jak? Kulturalnie? Przyzwoicie? Po ludzku? – dopytywał się Paul.
-Dokładnie. Prawdziwy mężczyzna jest… niekulturalny, nieprzyzwoity i nieludzki.– potwierdził Lennon, jednak zdał sobie sprawę z tego, co powiedział dopiero kilka sekund później. Harrison spojrzał na niego z politowaniem.
-Idiota. – prychnął, jednak na jego szczęście John był zbyt zaaferowany Paulem, by usłyszeć obrazę.
- Show-biznes rzeczywiście zmienia ludzi. – Lennon zaczął się poważnie obawiać o swoją orientację.
-Ale ja nie jestem homo! – ryknął McCartney.
-Przecież powiedziałeś, ze jesteś. – odparł Lennon.
-Nie, nie powiedziałem. Powiedziałem, że już nigdy nie umówię się z dziewczyną. – przypomniał Paul. – Co miało znaczyć: ,,Spędzę życie w samotności.”, a nie: ,,Zacznę chodzić na randki z chłopakami.”.
-Gadaj co chcesz, ja swoje wiem. – oświadczył John. Paul pokiwał głową ze współczuciem.
-Ale jak ty sobie wyobrażasz życie bez kobiet? – spytał Harrison. –Przecież one… – w tym momencie George zaczął mówić tonem wytrawnego poety - …są gwiazdami na naszym niebie. – kolejna landrynka zniknęła w jego ustach,
-I gwoździami do naszych trumien! – odparł Paul. –Nigdy więcej żadna dziewczyna nie zawróci mi w głowie. Zdania nie zmienię.
W tym momencie do pokoju wszedł Ringo. Przeniósł znudzony wzrok z przemoczonego Paula na obrażonego Johna i George’a, któremu od tych wszystkich landrynek zrobiło się niedobrze po czym spytał:
-Przegapiłem coś ważnego?
-Paul to ciota! – wrzasnął Lennon w odpowiedzi.
-Wcale, że nie! – odparł natychmiast McCartney.
-Źle się czuję! – jękną Harrison i runął jak długi na kanapę.
-Aha… - powiedział Starr. - Czyli wszystko po staremu.
-On jest głupi. – George, wciąż leżąc na kanapie z głową w poduszce, wskazał na Paula.
-Właśnie, że to, co wymyśliłem jest bardzo NIEGŁUPIE. – bronił się Macka.
-A co wymyśliłeś? – spytał zaciekawiony Ringo.
-Będzie samotnikiem. Nigdy więcej… - zaczął John.
-…nie umówię się z żadną dziewczyną. Nigdy więcej, nigdy więcej, nigdy…
Nagle wszyscy zebrani usłyszeli dzwonek telefonu.
-Ja już nie wstanę, mam zatrucie landrynkowe. – Harrison zaczął się zwijać z bólu.
-A mi się po prostu nie chce odebrać. – powiedział Ringo. Telefon zadzwonił ponownie.
-No leć Paul, może to Brian. – mruknął John, co McCartney skwitował bardzo niesympatyczna miną, aczkolwiek dla świętego spokoju podniósł słuchawkę.
-Mamo, ratuj! – wykrzyknął George i złapał Johna za krawat nic sobie nie robiąc z tego, że zaczął w ten sposób dusić przyjaciela. Lennon odepchnął go i stwierdził:
-Tak jak podejrzewałem. Landrynki zaatakowały mózg. Nie zostało mu wiele czasu.
W tym momencie wszyscy usłyszeli Paula:
-Hihihi… Nie, wcale nie…
Natychmiast całą trójka odwróciła się w jego kierunku.
-Z kim on rozmawia? – szeptem spytał Ringo.
-A bo ja wiem?- odparł George.
-Zawsze byłaś piękna… - powiedział Paul robiąc najgłupszą minę, jaką John kiedykolwiek widział.
-On się zachowuje jak napalona dziewica. – powiedział z obrzydzeniem Lennon, na co George i Ringo zaczęli go uciszać.
-Naprawdę? Ty też… – Paul znów się zaśmiał. John otworzył usta i wsadził do nich palec pokazując jak bardzo chce mu się wymiotować na ten widok.
-Teraz? U ciebie? W porządku… - po tych słowach McCartney zachichotał ponownie i odłożył słuchawkę. – To… ja wychodzę… Mam randkę. – powiedział do pozostałej trójki Beatlesów po czym wybiegł z domu z prędkością lamparta.
-Jak to szło? ,,Nigdy więcej, nigdy więcej, nigdy więcej.”? – spytał Lennon
-Ach, Paul zawsze był dla mnie wzorem stanowczości.- stwierdził Ringo z ironią.
-Zdaje się, że ojciec McCartney zakończył życie w celibacie. – zauważył George. – A zaraz ja zakończę swoje życie… Te landrynki mnie dobijają… - i znów rzucił się na kanapę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Dżoniara
Dance Tonight
Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1213
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/2
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 0:26, 22 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
ŻORŻ, NIE UMIERAJ!
Mogłabym rzec, że Paul nie jest w moim typie, ale nie chcę go dobijać. :rotfl:
Kolejne świetne opowiadanie. Uświadomiło mi jakim jestem grafomanem. Chyba wycofam się z konkursu, bo nie mam kompletnie pomysłu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
LittleKoala
The Night Before
Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:27, 22 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Yeeeezu, nieee. I teraz mam wyrzuty sumienia, że ludzie przeze mnie nie doceniają własnych talentów.
Jak moja twórczość ma na was działać w taki sposób, to chyba najlepiej będzie te opowiadania pousuwać. :(
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Dżoniara
Dance Tonight
Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1213
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/2
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:40, 22 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
A spróbuj coś usunąć tylko... nie zgadzam się!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
LittleKoala
The Night Before
Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:44, 22 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
To ja się nie zgadzam na Twoje wycofanie się z konkursu!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Style edur
created by spleen &
Programy.
|