Forum www.slawnaczworka.fora.pl Strona Główna
 
 FAQFAQ   FAQSzukaj   FAQUżytkownicy   FAQGrupy  GalerieGalerie   FAQRejestracja   FAQProfil   FAQZaloguj 
FAQZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   
Buty McCartney'a

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.slawnaczworka.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Szalony-Rolkarz
Metal Militia


Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:55, 12 Sie 2011    Temat postu: Buty McCartney'a

Na specjalną prośbę Koali ;)

John siedział zgarbiony na fotelu w swoim pokoju hotelowym, podtrzymując głowę rękami. W zasięgu jego wzroku był lichy regał, stolik z pustą butelką piwa i otwartą paczką Mallboro oraz kanapa z poplamionym po prawej stronie, od drzwi, obiciem.
John skupiając wzrok na niej leniwie pokręcił głową z dezaprobatą. Przypomniał sobie jak George pijąc colę, nie uważał i rozlał ją tam.
"To było wczoraj; tak, to było wczoraj..." - myślał tak, jakby chciał opowiedzieć komuś historię poplamionej kanapy.
Dopuścił do swojej świadomości, że jest sam. Cisza, która panowała w pomieszczeniu była co jakiś czas zakłócana jego głębszymi oddechami.
Drzwi pokoju otworzyły się z hukiem, co wyrwało Lennona z zamyślenia. Wyprostował się i odwrócił głowę. Ujrzawszy jedynie Paula powrócił do wcześniejszej pozycji.
- Stary, nie uwierzysz, co... - zdążył powiedzieć Paul zanim John mu przerwał:
- Nie uwierzę.
Paul nie przejmując się słowami Johna próbował zwrócić na siebie jego uwagę. Lennon podniósł ociężale pokrytą charakterystyczną fryzurą głowę, żeby widzieć Paula od pasa w górę, a nie w dół, choć teraz wolałby go w ogóle nie widzieć. Odgarnął grzywkę z przeświadczeniem o tym, że Paul szybko nie wyjdzie.
- Takie fajny buty na przecenie widziałem! - obwieścił Paul. Oczekiwanie na odpowiedź Johna przerwało mu jego własne gadulstwo: - No. Powiedziałem Brianowi, że przydałyby mi się nowe buty, bo te już się rozkleiły - pokazał na swoje stopy - A on dał mi ten oto banknocik - wyjął z kieszeni 50 dolarowy papierek i pomachał Johnowi przed nosem - i powiedział, żebym sobie kupił! Rozumiesz?! Dał mi pieniądze! Hahaha!
John uśmiechał się do przyjaciela, lecz wiedział, że w tej sytuacji bardziej wskazany byłby płacz.
- I co? - zapytał zaciekawiony - Zamierzasz kupić za to te buty?
- No, a nie? - dziwił się McCartney jakby to było o oczywiste.
Lennon zareagował klasycznym face palmem i tym samym wrócił do wpatrywania się w czerwono-beżowe wzroki na dywanie.
McCartney pochylił się tak, że obraz dywanu zaburzała Johnowi jego twarz. Pomachał, dając znak, że tu jest i coś chce bądź będzie próbował wyłudzić.
- Chodź ze mną - poprosił grzecznie prostując się i ciągnąc za sobą wzrok Johna.
- Gdzie? - Lennon był nieco oszołomiony całą sytuacją, chociaż wierniej oddającym jego stan słowem jest "przymulony".
- No po buty! - odpowiedział McCartney nieco zmartwiony lekką niepoczytalnością Johna. Lennon w tym momencie zrozumiał, że Paul woli wydać swoje pieniądze, ba, swoje jedyne pieniądze, na buty niż na wieczornym wypadzie do klubu. Spuścił głowę, zamknął oczy i obmyślał każde za i przeciw.
- Idę. - oznajmił krótko i szybko podniósł się z krzesła. W porównaniu ze swoim stanem sprzed kilku sekund wyglądał jak nowo narodzony.

Na korytarzu przy recepcji chłopcy zauważyli Briana. Paul uradowany, John nieco mniej, mieli zamiar przejść niezauważeni, bo, jak to się mogło okazać, zaraz mają koncert, występ w jakimś talk-show albo Bóg wie co. Nie udało im się to i już trochę zdenerwowani możliwością podcięcia im skrzydeł, na których mieli zamiar dolecieć do sklepu obuwniczego - chwilowego miejsca przeznaczenia Paula - postanowili się zachowywać jak najbardziej naturalnie.
- Gdzie idziecie? - spytał ich Epstain odrywając się od podpisywania jakiś świstków na ladzie recepcji.
- Po buty! - odpowiedział Paul wyszczerzając się.
"No i naturalność cholera wzięła..." - przewinęło w myślach Johna - "A może tak na prawdę wygląda naturalność Paula?"
Brian nie pozwalał im przejść dalej. Lennon zauważył, że manager mierzy go wzrokiem. Nie miał czasu, aby doszukiwać się w tym jakiegoś erotycznego podtekstu.
- Ty też - oznajmił Epstein krótko i wręczył mu 50-dolarowy banknot - albo jutrzejszy koncert będziesz grał na bosaka. Bez żadnych numerów! - ostrzegł Johna, ale on już chyba tego nie usłyszał, będąc w amoku spowodowanym nagłym przybyciem niemałej gotówki.
Brian wrócił do swoich świstków, chłopców już w hotelu nie było.
"Być albo nie być" - powtarzał John w myślach, przy czym "być" oznaczało zabawę w klubie, a "nie być" koncert w pełnym ubraniu. Nie był do końca pewny, czy nie wypowiada owych słów na głos i ukradkiem spoglądał na Paula - "Oto jest pytanie."
Paul zauważył wzrok Johna spoczywający na nim i odwrócił się do niego pytająco.
- Weźmiemy taksówkę? - spytał Lennon, żeby nie musiał wyjawiać McCartneyowi swoich przemyśleń.
- Nie to tutaj, blisko. - McCartney szedł pewnie przed siebie prowadząc przyjaciela.
- Czy Brian ostatnio nie uderzył się w głowę? - zastanawiał się głośno John ze zmartwieniem w głosie - Nigdy nie był taki hojny... - próba przypomnienia sobie kiedy ostatnio dostał od Epsteina pieniądze bez potrzeby wymuszania okazała się fiaskiem.
- Nie wiem - skwitował Paul, oglądając się w prawą i lewą stronę, żeby upewnić się, czy może bezpiecznie przejść przez ulicę - To on za nami chodzi, nie my za nim.
Uwaga McCartneya wydała się Johnowi bardzo bystra - za bystra jak na niego. "Pewnie znowu kopiuje teksty Geroge'a" - pomyślał, przypominając sobie cytat, który najbardziej utkwił mu w pamięci: "Kto się czubi, ten się, że tak powiem, pie[cenzor]doli." Po tym uświadomił sobie, że jedynym zdaniem, które George potrafi wypowiedzieć bez używania jakiegokolwiek wulgaryzmu jest: "Jestem głodny", ale i to nie zawsze.
Po przekroczeniu ulicy i spławieniu paru fanek byli na miejscu. Sklep był duży, przynajmniej na zewnątrz. Między drzwiami znajdowały się wystawy butów z przecen i najnowszych kolekcji.
- Widzisz, John - Paul zwrócił się do Lennona przytykając palec do szyby i pokazując mu swój wybór - To te!
- Czerwone na koturnie? - zażartował z przyjaciela John.
- Nie, różowe na szpilce! - odparł z ironią w głosie McCartney tak, jakby miał się obrazić.
Lennon uśmiechnął się, przymrużył oczy i pokiwał twierdząco głową na znak, że rozumie. Nie zdziwiłby się, jeśli jego przyjaciel na prawdę chciałby je kupić.
McCartney nie przejmował się za bardzo Johnem po tym dialogu; otworzył drzwi sklepowe, nie zważając na to, czy idzie razem z nim. Wszedł i od razu udał się w stronę stoiska z butami męskimi. Szedł po woli oglądając obuwie i szukał miejsca, gdzie mógłby się ukryć przez potencjalnymi fankami. Jego wzrok zawędrował na wystawę: czerwone na koturnie, różowe na szpilce... Po te pierwsze sięgnęła pewna pani i poszła przymierzyć. Macca sięgnął po różowe szpilki; obejrzał je dokładnie i spoglądał na swoje stopy, co wyglądało, jakby chciał je przymierzyć.
- To chyba nie twój rozmiar - stwierdził stojący za nim Lennon, który śledził go od jego wejścia do sklepu. Paul usłyszawszy głos Johna jak oparzony odstawił buta na miejsce. Odwrócił w drugą stronę tak, że widział zachłystającego się śmiechem Johna. Próbował wyplątać się z zaistniałej sytuacji, ale skończyło się to jedynie na otworzeniu i rychłym zamknięci ust; nie wiedział co ma powiedzieć. Wymamrotał jakieś "no, bo no ten, tego..." i chciał już udać się do głównego miejsca swojego zakupu, lecz został zatrzymany słowami Johna:
- I tak wiedziałem, że ich nie przymierzysz.
Paul miał pytającą minę; nie wiedział, czy Lennon idzie z nim, czy zamierza tu zostać i rozwodzić się nad szpilkami.
- Cienias z ciebie - usłyszał McCartney z ust przyjaciela. Poczuł, że bigos, który zjadł przed wyjściem i piwo, którym go popił gotują się w nim. Nie lubił, gdy ktoś nazywał go w ten sposób, szczególnie John.
- Tych nie... - wskazał na pamiętne różowe szpilki - ale te są ładne - .wziął do ręki czarne, damskie pantofle na małym obcasie z delikatną kokardką po lewej stronie. Poszukał rozmiaru najbardziej zbliżonego do tego, który nosi. Wyjął ostatnie pudełko ze stosu zdejmując przy tym wszystkie pozostałe; narobił nie małego bałaganu. Wyjął buty z pudełka i wcisnął na stopy uprzednio siadając na stołeczku i zdejmując swoje. Wstał i spytał:
- Jak wyglądam?
Lennon popatrzył na przyjaciela, tak jak się patrzy na kopulujące małpy w zoo i odpowiedział:
- Jak Audrey Hepburn.

W sklepie oprócz Johna i Paula było sporo ludzi. McCartney nie zwracał na nikogo uwagi. Obserwował swoje odbicie w lustrze, kiedy jeden z klientów posiadający przy sobie aparat zrobił mu zdjęcie i szybko wybiegł ze sklepu uradowany ze swojej zdobyczy. Żeby dostać się do drzwi musiał przebiec obok Johna. Samozwańczy paparazzo nie uszedł jego uwadze. Lennon zawiadomił przyjaciela, że najprawdopodobniej jutrzejsze gazety opublikują jego zdjęcie na pierwszych stronach z nagłówkiem: "Prawdziwe oblicze McCartneya zostało odkryte". Paul na tę wiadomość wybiegł za mężczyzną z aparatem. Miał na sobie jeszcze pantofle. Ekspedientka zauważywszy to powiadomiła ochronę sklepu. Dwóch gości w czarnych umundurowaniach z żółtym napisem na plecach "sekjuriti" ruszyło w pogoń za Paulem.
- Złodziej! Bandyta! - krzyk ekspedientki rozległ się na cały sklep.

John nie wiedział, co tu po nim, więc wyszedł ze sklepu. Stojąc na chodniku odszukał wzrokiem Paula i ochronę. Paparazzo nie widział. Przyspieszonym krokiem udał się za gonitwą. Obserwował w międzyczasie ludzi i przysłuchiwał się krótkim rozmowom przechodniów.
- Ten stary Smith znowu ma kochankę!
- Nie gadaj!...
Lennon uświadomił sobie, że nie zna żadnego Smitha, tym bardziej starego. Szedł przed siebie nie zainteresowany tym dialogiem.
Na przeciw niego pojawiły się dwie nastolatki. Szybko zauważył naszywkę z napisem "The Beatles" na bluzce jednej z nich. Szybko spuścił głowę, jakby chciał udać, że go tu nie ma.
- Lennon jest najprzystojniejszy! - stwierdziła jedna.
- McCartney! - druga broniła swojego wybranka.
- Lennon, nie znasz się!
- McCartney!
- Lennon!
- Lennon. - John nie odpuścił sobie udziału w rozmowie. Dziewczyny popatrzyły na niego, na siebie. Chłopak już przygotowywał się do ucieczki.
- Sobowtór - powiedziała jedna. Dziewczyny poszły dalej nadal się kłócąc.
John roześmiał się i ruszył w przeciwnym kierunku. Chwilowo nie mógł określić, gdzie jest Paul, ale po paru krokach spostrzegł go, taszczonego przez przez ochronę. Wychodzili zza rogu i kierowali się w prawą stronę. Lennon podbiegł do nich i znalazł się obok Paula. Zastanawiał się czy wytknąć McCartneyowi jego gejowskie skłonności, postanowił to zrobić później przy George'u i Ringo, a teraz dla niepoznaki okaże trochę współczucia.
- Złapałeś gościa? - zapytał.
- Nie, za to oni złapali mnie... - odparł ze smutkiem i błaganiem z głosie Paul, co brzmiało tak samo jakby powiedział: "Pomóż mi! Pomóż!" John szybko wyczuł ton jego słów i próbował odpowiedzieć na wewnętrzne prośby przyjaciela.
- Psze panów? - zwrócił się do ochrony - Gdzie go prowadzicie?
Lennon nie musiał długo czekać na odpowiedź. Jeden z nich powiedział "na policję" tak szybko, jakby tylko czekał na to pytanie.
Paul na tę wiadomość zaczął się wyrywać mężczyznom i krzyczeć wniebogłosy. Chciał uniknąć spotkania z aniołami sprawiedliwości.
- Ja je oddam! Ja je oddam!
Drugi ochroniarz, ten, który wcześniej się nie odzywał, powiadomił Paula, że dobrze widać, że te buty są już lekko używane i że będzie musiał za nie zapłacić. McCartney przystał na te warunki. Wszyscy zawrócili i udali się do sklepu.

Zegar na ratuszu właśnie wybijał piętnastą; starsza pani po drugiej stronie ulicy biła jakiegoś młodego człowieka torebką po głowie i stukała laską w chodnik; armie ptaków przesiadywały na kablach telekomunikacyjnych i na dachach domów; samochody trąbiły; rudy kot, na podwórku domu obok którego przechodzili, nastroszył na się na drugiego - białego - złowieszczo zamiauczał i szykował się do walki o plasterek szynki; brudny, niemiło wyglądający mężczyzna szykował sobie posłanie na ławce; z balkonu najbliższego domu dochodziły dźwięki Heartbreak Hotel...
Po zobaczeniu tych wszystkich zjawisk John i Paul pilnowany przez ochronę znaleźli się przed sklepem. Jeden z ochroniarzy otworzył drzwi. John dopiero teraz zauważył, że ma włosy obcięta na jeżyka i jest strasznie brzydki, co go klasyfikuje jako osobę nie lubiącą rock'n'rolla. Drugi, mimo, że wyglądał podobnie nie miał takiego tępego wyrazu twarzy. Jego usta ciągle i niezmiennie były wykrzywione na kształt banana tak, jakby był sparaliżowany i nie mógł wyrazić innej emocji.
Weszli. Bałagan zostawiony przez Paula został posprzątany, a jego buty stały na tym samym miejscu, co je zostawił. Ochroniarze zaprowadzili McCartneya do kasy.
- Ten pan chce zapłacić - powiedział jeden.
Kasjerka rozpoznała Paula nie jako bożyszcza-Beatlesa, ale jako złodzieja. Popatrzyła na niego z widocznym zdenerwowaniem na całej jej twarzy. Pamiętała, które buty próbował ukraść; od razu podała cenę:
- 50 dolarów.
Paul zrobił minę biednego, małego pieska na deszczu, ale to nic nie pomogło. Wyjął z kieszeni banknot. Pożegnał się z nim, mieląc go w palcach i położył na ladzie..
Ochroniarze już go puścili. Zmartwiony McCartney zdjął pantofle i założył swoje buty. Próbował nie patrzeć na chichoczącego Johna, który stał obok drzwi.
- I czego się śmiejesz?! - krzyknął na niego rozzłoszczony do czerwoności - To twoja wina!
Lennon nic nie odpowiedział. Z trudem powstrzymywał śmiech.
Paulowi było trochę żal swojego nie do końca chcianego zakupu. Wziął buty ze sobą z nadzieją, że znajdzie sobie dziewczynę o dużych stopach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżoniara
Dance Tonight


Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1213
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:12, 12 Sie 2011    Temat postu: Re: Buty McCartney'a

Szalony-Rolkarz napisał:

"Kto się czubi, ten się, że tak powiem, pie[cenzor]doli." Po tym uświadomił sobie, że jedynym zdaniem, które George potrafi wypowiedzieć bez używania jakiegokolwiek wulgaryzmu jest: "Jestem głodny", ale i to nie zawsze.

Kurde, nie mogę.

Cytat:
...z balkonu najbliższego domu dochodziły dźwięki Heartbreak Hotel...

Dziwne, ale w tym momencie włączyła mi się piosenka Elvisa.

Cytat:
Wziął buty ze sobą z nadzieją, że znajdzie sobie dziewczynę o dużych stopach.

Mam szansę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HoneyM
Good Day Sunshine


Dołączył: 14 Kwi 2011
Posty: 626
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:19, 12 Sie 2011    Temat postu:

Ahaha, też nie mogę z pwiedzonka Georga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LittleKoala
The Night Before


Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:18, 15 Sie 2011    Temat postu:

First, Dziękuję baaaaaardzo :*

Second, Ty piszesz sto razy lepiej niż ja! Jesteś genialna! Co mi tylko uświadomiło, że chyba nie powinnam się brać za pisanie opowiadań...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LittleKoala dnia Pon 11:22, 15 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szalony-Rolkarz
Metal Militia


Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:29, 15 Sie 2011    Temat postu:

LittleKoala napisał:
Ty piszesz sto razy lepiej niż ja! Jesteś genialna!

Ja?! Ja?! Ty się zastanów do kogo ty mówisz...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LittleKoala
The Night Before


Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:38, 15 Sie 2011    Temat postu:

Szalony-Rolkarz napisał:
LittleKoala napisał:
Ty piszesz sto razy lepiej niż ja! Jesteś genialna!

Ja?! Ja?! Ty się zastanów do kogo ty mówisz...

No Ty! Ty! Ja dobrze wiem do kogo ja mówię miszczu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szalony-Rolkarz
Metal Militia


Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:42, 15 Sie 2011    Temat postu:

Zaffstydzasz mnie...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LittleKoala
The Night Before


Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:03, 16 Sie 2011    Temat postu:

Nie zaffstydzam, tylko fakty stffierdzam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CheryBomb
Lucy in the Sky with Diamond


Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 212
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Nowhere Land
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:01, 22 Sie 2011    Temat postu:

Dobre opowiadanie, mega dobre ! Biedny Pauluś rozbawił mnie opis jak taszczyli McCartneya, staruszka bijąca młodzieńca i porównanie Paula do Audrey Hepurn. Czekam na więcej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.slawnaczworka.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin